Lasami do Wiśniowej Góry
Niedziela, 3 maja 2009
· Komentarze(3)
I znów z Krzyśkiem...
Zaczęliśmy znanymi już dróżkami za EC4, a późnej na ślepo jechaliśmy w pole i w las... ;) Wylądowaliśmy niedaleko zakładu taboru na Olechowie (lokomotywa :)), górą przez kładkę i dalej w las... Później lasów zrobiło się więcej, dróg polnych całe mnóstwo, dorożki, kucyki, stadninki... Wyjechaliśmy w Wiśniowej Górze, skąd właściwie wracaliśmy cały czas wzdłuż Kolumny, stamtąd na Młynek, przy którym - prawdopodobnie przejeżdzając po odkłamkach butelki zostawionych przez jakiegoś kretyna - przebiłem dętkę.
(Nawet jakbym miał zapasową, nie miałbym pompki...)
Ostrzegający w poprzednim wpisie wiedział, co mówił.
Z młynka wracałem więc pieszo, dziękując Bogu, że stało się to jednak kilka, a nie kilkanaście/dziesiąt kilometrów od domu.
Galeria: (Krzysiek miał aparat ;))
Rower stoi z flakiem.
Zaczęliśmy znanymi już dróżkami za EC4, a późnej na ślepo jechaliśmy w pole i w las... ;) Wylądowaliśmy niedaleko zakładu taboru na Olechowie (lokomotywa :)), górą przez kładkę i dalej w las... Później lasów zrobiło się więcej, dróg polnych całe mnóstwo, dorożki, kucyki, stadninki... Wyjechaliśmy w Wiśniowej Górze, skąd właściwie wracaliśmy cały czas wzdłuż Kolumny, stamtąd na Młynek, przy którym - prawdopodobnie przejeżdzając po odkłamkach butelki zostawionych przez jakiegoś kretyna - przebiłem dętkę.
(Nawet jakbym miał zapasową, nie miałbym pompki...)
Ostrzegający w poprzednim wpisie wiedział, co mówił.
Z młynka wracałem więc pieszo, dziękując Bogu, że stało się to jednak kilka, a nie kilkanaście/dziesiąt kilometrów od domu.
Galeria: (Krzysiek miał aparat ;))
Rower stoi z flakiem.